Jak pisałem w poprzednim poście, można powiedzieć że straciłem masę czasu na ograniczaniu się do (w moim miemaniu) najlepszych wykonawców różnych gatunków. Według mnie The Beatles są mistrzami wśród zespołów rockowych, Fryderyk Chopin jest tym co „wyciągnął” z fortepianu co jest najlepsze, Kaczmarski niemal jednostkowo króluje w poezji śpiewanej, a Władysław Komendarek jest dobry… we wszystkich gatunkach… oczywiście aranżowanych elektronicznie. Taką miałem tendencję…
… ale minął czas „bogów” i przyszedł czas grzebania w poprzek a nie w górę…
Nie wiem czy jest sens opisywania co to jest bandcamp – jest w końcu internet pełen informacji. Napiszę czym jest on dla mnie:
Bandcamp jest strumieniem wszelakiej muzyki – ambitnej, profesjonalnej, amatorskiej, prymitywnej… wszelkich gatunków. Istnieje on od 2007 roku, a ja jak jakiś jaskiniowiec zajrzałem tam po raz pierwszy dopiero w 2021 roku. Ważne że wpłynął na mój świat muzyczny w sposób niezwykle ważny.
https://bandcamp.com/puch_okruch <— zapraszam do zapoznania się z moim chorym gustem.
Do momentu „orania” pola wytworów artystycznych przeróżnych muzyków z całego świata, mój świat muzyczny był uporządkowany – miałem swoich bożyszczy. Teraz papram się w szlamie dźwiękowym ustawiając poszukiwania na „new arrivals” i w gatunku „experimental”. Uwierzcie lub sami sprawdźcie – ponad 75% tej muzyki to chłam, chaos i hałas. Jednak odnajduję tam perełki…