Na bandcamp’ie mainstream mi… nie smakuje

Co jest mainstream’em a co nie to kwestia złożona i zawiła. Mój znajomy który ma hasło „you are too mainstream” napisał mi -„no jak porównać nasze biblioteki… to ja jestem fhui mainstreamowy XD”. Na pytanie czy chce się licytować, odpisał mi: „normalnie bym wyjechał z rapem z Wysp Owczych albo muzyką ludową z rosyjskiej republiki Mari ale wiem, że to nie wystarczy w Twoim przypadku XD”.

Kilka lat wcześniej ten sam kolega powiedział mi, że Chopin jest bardzo mainstream’owy a Komendarek bardzo niszowy. Zastanowiło mnie to mocno gdyż przed tym zdarzeniem wręcz nie znałem tych pojęć – słuchałem to co mi się podobało i co uznawałem za tego godne.

Obecnie mam zagwostkę – na bandcamp’ie do mojego koszyka trafiają rzeczy bardzo niszowe. Inaczej:
– 17 pozycji nie ma kupca na bandcamp’ie oprócz mnie lub właściciela,
– 7 pozycji ma liczbę kupców powyżej 10
– nie mam na tą chwilę zakupu który by miało oprócz mnie ponad sto osób. (p.s. – dopisek pod postem)
Nie zważając na to, że są inne formy sprzedaży, więc liczby mogą się różnić można stwierdzić że… na bandcamp’ie mainstreamu nie kupuję.

To nie tak że nie zdaża mi się słuchać lub lubić mainstream, cokolwiek to znaczy. Łydka grubasa, Fryderyk Chopin, Jacek Kaczmarski, E. Vangelis, przeboje rocka lat 90-tych, Kazik, Golec Orkiestra, Marek Grechuta, Dżem należą bardziej do głównego nurtu niż to co obecnie słucham. Ale (1) mam dziwny opór żeby kupować na bandcampie coś co ma większą słuchalność. Jak widzę że dany album ma już kilka zakupów (co u mnie jest dużo), to włącza się światełko ostrzegawcze: „coś tu nie tak, podejrzewam że będzie dla mnie nudny”. Tak bardzo mam niezbieżny gust z większością osób – nie lubię ambientu, sztywnej rytmiki, powtórzeń, doskonałości.
(2) Jak widzę że coś jest dobrze wypromowane i sprzedawane to nie chce mi się wspierać taką osobę. Myślę sobie że jest tyle nieszczęsnych artystów którzy są na poboczu i ich warto zauważyć i polepszyć im humor. Nie wiem czy to jest dobre, czy ma dobre skutki – ale taką mam tendencję. Nie kupiłem więc albumu „Proxy” Julii Marcel – dużo zarabia na reklamach na youtube i ma do tego świetne teledyski. „Syny” Piernikowski i 88 mają świetne teledyski a album na bandcamp’ie wymagałby ode mnie więcej uwagi, a aż tak nie lubię hip-hopu. Okazało się że mój ulubiony album Senyawa ma właściwie jeden utwór który mi się podoba, a reszta mi się rozmywa. Chciałem kupić ścieżkę zespołu Pin Park ale miałem problemy z PayPal. Ucieszyłem się, że został wydany nowy album zespołu Space Art, ale niestety zawiódł mój gust.

Teraz patrzę że te albumy które uznałem za mainstream’owe w „skali światowej” są mocno niszowe. Tak więc temat grząski, trudny do określenia, a ja po prostu odkryłem kolejną część mojego mikro-świata muzycznego.

Dodam jeszcze jedną rzecz: youtube jest dobry do słuchania mainstream’owej, popularnej muzyki. Niby niszowe rzeczy też są, ale są zazwyczaj „upchane po bezdrożach”. Z perspektywy czasu widzę, że to mainstream utrzymywał mnie w przekonaniu że moi „bożyszcze” (m.in. The Beatles, F. Chopin) są wyjątkowi. Reasumując: dużo szczęścia i pracy wymaga znajdywanie naprawdę dubrej muzyki, cokolwiek stanowi o tym że dana muzyka jest „dobra”.

Ps. Gwoli precyzji, ścisłości i szczerości dodam, że album „Icons” Eli’ego Keszler’a ma 350 zakupów na bandcampie, więc nie jest aż tak niszowy, jednak kupiłem tylko jeden z utworów – więc trudno określić poziom mainstream’u tego zakupu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę

Ta strona używa plików cookies / This website use cookie files.
Polityka prywatności   
ZGODA / AGREE