W skrócie: St Celfer/Jengizgkhan dokonał kolejnego skoku ewolucyjnego w swojej muzyce, oraz: po długich jałowych poszukiwaniach znalazłem nareszcie nowego artystę, tym razem z Chille.
https://stcelfer.bandcamp.com/album/motifs-for-winds
(Jak zwykle) jestem zły na ludzi że byłem jedynym kupującym, ale tak jak często powtarzam: znaczna większość ludzi nie lubi innowacji w muzyce, szczególnie tej w której mieszają się style i techniki. Jest to momentami trudna muzyka i muszę przyznać, że dopiero za trzecim razem „zrozumiałem” „Para Antonio” który jest utworem brzmiącym jak barok (coś jakby pomiędzy Handel’em i Bach’em). Tak jak napisałem na bandcampie:
Eksperymentalny rodzaj muzyki jazzowej i barokowej, która mówi o przemijaniu. Odważny, wymagający, dający wiele przemyśleń i wrażeń… piękniejszy za każdym razem, gdy tego słucham.
Stwierdzam że to progresywna mieszanka muzyki eksperymentalnej i melodyjnej. Oprócz baroku jest ekspresyjny jazz w seriach „Leaving/Comming Home” i bardziej eksperymentalna strona ewolucji Johna: „jenghizkhan – Circuit Bent Symphony (St Celfer edit)”
https://jenghizkhan.bandcamp.com/album/motifs-for-keys
Tak jak „Motifs of winds” jest albumem bardziej „dętym” z charakterystycznymi glissandami tak ten album, zupełnie różny, jest „klawiszowymi” wariantami „wokoło” utworu „Para Antonio”. W odsłoniętych obecnie pięciu utworach (cztery utwory są ukryte jako pre-paid) oprócz trzech transkrypcji „Para Antonio” jest są dwa urocze utwory zagrane na Step.DDDD. Bardzo lubię szorstkie, szarpiące brzmienia tego instrumentu.
https://stcelfer.bandcamp.com/album/step-4d-symphony-motifs
Jest zeszłorocznym albumem na którym są utwory z 2020-2021 kiedy to w czasach pandemii wynajdywał brzmienia i motywy które wpłynęły na przyszły kształt mini-albumów „Motifs for Wind” i „Motifs for Keys”. W tym albumie jest dodatkowo często stosowana technika dająca wrażenie „kołysania się” i „kręcenia się” dźwięków wokół głowy. John polecił ten album w opisie więc postanowiłem się jemu przysłuchać.
https://phunto.bandcamp.com/album/no
Oto właśnie odkrycie po półtora miesiącach posuchy. Określający siebie jako noise punk artysta Phunto, inaczej zwiący siebie jako „.” wydawał przedtem krótkie single – ogólnie nic ciekawego. Ten mini-album ma trzy utwory w których trzeci jest prawie 10cio minutową ścianą noise, pierwszy jest ponad 5 cio minutowym ambientem przeplatanym „dronami”. Prawdę mówiąc mogłem ich nie kupować i zostawić tylko ponad 6 cio minutowy „No eres nada de lo que eras en mi mente” czyli po polsku „Jesteś niczym, czym byłeś w moim umyśle” który ma w opisie „Fue un rompimiento difícil” czyli „To było ciężkie zerwanie”. Utwór jest interesujący i prawdopodobnie nowatorski (takich brzmień i kombinacji to nawet sobie nie wyobrażałem). I… to jedyny utwór z mojej kolekcji którym jest zainteresowana moja, nie lubiąca muzyki eksperymentalnej, żona. Ma zamiar kupić ten utwór.
Krótkie podsumowanie:
Zauważyłem że ostatnie tygodnie/miesiące szedłem w kierunku muzyki drone/noise. Style te nie uchodzą za wysublimowane, a na pewno nie łagodne. Cieszę się że mogłem „odpocząć” powracając do bardziej melodyjnej i zmiennej muzyki, oraz cieszę się że mogłem zapoznać się z początkującym punk-noisowym chillijskim artystą. Mam nadzieję że będzie dalej próbował bardziej wysublimowane formy jaką to znalazłem w tej jego jedynej perełce.