Zakładając że nie analizujemy granic muzyki (m.in. w poście https://puchokruch.art/2022/04/22/chory-gust-czesc-druga-granice-muzyki-10-stopien-dziwactwa/ pisałem o skrajnościach cisza/noise) to nie potrafię określić m.in. czym jest utwór muzyczny – nie potrafię zatomizować czegoś, co jest zaledwie egzemplarzem muzyki.
- Jeżeli uzna się że utwór muzyczny to uporządkowany zbiór dźwięków to czy nuty mogą reprezentować utwór skoro są abstrakcją pozbawioną subtelności brzmień i aranżacji?
- Zakładając że mamy utwór precyzyjnie określony (nuty+brzmienia+intonacje+inne) – to kiedy kończy interpretacja utworu, a kiedy zaczynają się wariacje na temat danego utworu?
- Dźwięk to ponoć zmiany ciśnienia powietrza, ale co jeżeli dźwięki „siedzą w głowie” ex-słuchacza, gdzie naturalnie tego powietrza nie ma?
- Jeśli stwierdzimy że utwór muzyczny określa się próbkami chwilowymi (zapis cyfrowy), to co jeśli zmieni się subtelnie rozkład widma (chociażby wady słuchu słuchacza lub niedoskonałość odtwarzacza)? Czy taka wersja lofi utworu nie jest już tym samym utworem?
- Coś mniej precyzyjnego, ale wymagającego większej kontemplacji: w jakich przypadkach dany zapis dźwięków nigdy nie zostanie uznany za muzykę według żadnego człowieka?
Te rozważania są moim wewnętrznym odreagowaniem na edukację techniczno-naukową którą miałem. Odreagowaniem na pozytywicystyczną edukację która bardzo często promuje empiryzm, technokrację i absolutyzm nauki, a której niestety czasami w młodości ulegałem. W mojej
P.S. Przypomniało mi się coś co wynika pośrednio z tekstu – w sporze o powszechniki staję bardziej po stronie metafizyki naprzeciw ontologii.
Jedna odpowiedź do “Nie rozumiem muzyki – część 4 (co określa utwór?)”
Great post! There are many things to inspire here!! Thank you.