W labiryncie gatunków muzycznych – cz.2 (instrumenty)

Dorastając, gdy kształtował mi się w głowie świat, doszedłem do wniosku że rozwój muzyki jest głównie motywowany rozwojem techniki. Gdy powiedziałem to znajomej, ktoś szybko odparł, że w muzyce plemiennej rytmika bywała bardziej rozbudowana niż w muzyce obecnie. Jak rozwijałaby się muzyka bez rozwoju technologii to można tylko gdybać, ale nie da się ukryć że inaczej.

Technologia niemal od zawsze towarzyszyła muzyce, a jedyne co może się obejść bez technologii to śpiew. Można przypuszczać że początkiem tego „przymierza” były patyczki wybijające rytm – to najprostsze narzędzie które mi przychodzi do głowy. Nie chcę zagłębiać się w regiony o jakich wiem niewiele, czyli o prehistorii czy o czasach antycznych. Nie wiem na przykład jak został wynaleziony flet? Czy flet był powszechnym wynalazkiem jak koło lub ogień? Czy struny były wynalezione wcześniej niż flet? W jakich przypadkach instrumenty powstawały ewolucyjnie, a kiedy rewolucyjnie?

Nie wyobrażam sobie natomiast, co by robił Fryderyk Chopin bez fortepianu (ponoć za dyplom dostał celujący, ale z wyłączeniem innych instrumentów niż fortepian). Nie istniałby rock bez gitary elektrycznej, a techno bez elektroniki. Beethoven jest mistrzem „współczesnej” orkiestry symfonicznej, ale to technologie musiały nadać to współczesne brzmienie. Przykłady można mnożyć – w końcu jest ponoć ponad 1200 gatunków samej muzyki rozrywkowej (tak mówiła Wikipedia w 2014 roku podając w źródłach The Guardian).

Osobiście nie jestem zwolennikiem określania gatunków przez perspektywę brzmienia. Uważam przykładowo, że Władysław Komendarek nie tworzył muzyki elektronicznej inspirowanej gatunkami rock progresywny, ambient, dark ambient, klasycyzm, metal, breakbeat, trash-techno, grunge, psychedelic, acid, techno-trance, rave, jazz, hip hop, blues. On tworzy w tych konkretnych gatunkach posiłkując się brzmieniami elektronicznymi.

Jednak są wyjątki. Podgatunki techno mają swoje odrębne klimaty związane głównie z brzmieniem (jak i również tempem), a jest też bardziej „rdzenny” gatunek w którym brzmienie ma znaczenie – jest nim krautrock.

W 2016 roku, do wszystkich instrumentów muzycznych świata których są niezliczone ilości John M. Parker dodał Step.4D. To co postuluję żeby było nowym gatunkiem powstało w 2022 roku, kiedy to St Celfer ujarzmił ostatecznie swój instrument i nadał tworzonym utworom nie-eksperymentalne struktury i melodie w powtarzalnych, odgrywanych wielokrotnie, utworach. Zaznaczam w tym miejscu, że odgrywa te utwory solo mimo że tak nie brzmią, chociaż nie musi to być w przyszłości regułą dla tego gatunku.

To co skomponował St Celfer (przykładowo, z prostszych: „Ping Me Bjork”, „Finale Dois”, „Fifty One”) charakteryzuje wielomelodyjność w których:

  • następujące dźwięki (nuty) miewają inne charakterystyki i inne fazy, a czasami są „przełamywane” nie do poznania (przykładowo – rozmywane)
  • bogate „kosmiczne” tło które czasami nachodzi na melodie (bogactwo ambientowo-dronowe można usłyszeć w ciutkę bardzie abstrakcyjnym utworze „Demais”)
  • wyraziste brzmienia z pogranicza harsh i drone z czego wynikają „szarpane” melodie

Niby reszta jest taka sama jak w innych popularnych lub klasycznych gatunkach, a uszy nie potrzebują tak długiej wprawy jak przy eksperymentach, jednak jak to Komendarek słusznie zauważył:

jeśli w erze The Beatles ktoś by zaczął w studiu czy na koncercie rapować, to na pewno zostałby wyrzucony ze studia lub skończyłoby się to wezwaniem karetki pogotowia”.

Więc, w zasadzie, do szerszej adaptacji tej muzyki uważam że starczy czas, chociaż liczę na kolejne liczne kompozycje i eksperymenty John’a którymi będę mógł się cieszyć

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę

Ta strona używa plików cookies / This website use cookie files.
Polityka prywatności   
ZGODA / AGREE