„Desynchronized World” wydałem prawie miesiąc temu jako Fluffy Crumb i przemilczałem na blogu z prostego powodu… nie chciało mi się pisać.
Jedyne co, to napisałem od tamtej pory dwa posty o serii HOhm Johna Parkera. Także zacząłem mniej tworzyć „muzyki” i stałem się mniej produktywny w pracy.
Ale… wymyśliłem sobie twórcze zadanie! Planuję w głowie poważne przedsięwzięcie… nowego bloga! Ale o tym za jakiś czas.
Nad okładką siedziałem wiele dni po kilka godzin, ciągle zmieniając koncepcję i kolorystykę…
Po wersji z „połamanym globusem” (prawy rysunek na dole), John napisał w mailu: „The album cover looks great. I think it is your best! Now you are a visual artist!!”. Mimo to, za radą żony, postanowiłem połamać jeszcze bardziej, zmienić barwy na sepię i dodać drugą warstwę tła. Może jestem wizualnym artystą, ale jako grafik zdechłbym z głodu z powodu wydajności. Grafik z pracy miał jedynie zastrzeżenia (wpierw) do ułożenia, (nadal) do widoczności tytułów.
Warstwa muzyczna
Mini album wydałem jako nowa osoba (Fluffy Crumb – ang. puszysty okruch), gdyż stwierdziłem że jest on moim pierwszym w pełni dopracowanym, profesjonalnie brzmiącym wydaniem. Pierwszy utwór John skomentował: „This track is very structured and precise with deep meaning”. Moja żona skomentowała go jako jedyny ciekawy, a jeden znajomy powiedział że brzmi jak muzyka filmowa… i… wtedy lekko się zamotałem.
A zamotałem się, gdyż chcę robić coś nowego, a niekoniecznie muzykę filmową… i właściwie nie wiem jaki efekt muzyczny chcę właściwie osiągnąć.
Są plusy wynikające z tego kryzysu: (1) świadczy o tym, że jednak osiągnąłem nowatorskie efekty muzycznych poszukiwań. (2) Mogę odpocząć od dotychczasowych pomysłów żeby dalej, po przerwie, poszukiwać. (3) Mogłem się skoncentrować na nowym projekcie – przyszłym nowym blogu.
Drugi i przedostatni utwór uważam również za interesujące strukturalnie, ostatni jest trochę zbyt ambientowy/illbientowy, a resztę zakwalifikowałem jako „Ill Dance Music”, co miało być nawiązaniem do Intelligent Dance Music. Nie są to utwory banalne jak EDM (czyli techno), ale nie są skomplikowane jak IDM. Niestety – dźwięki balonów za bardzo się rozmywają w uszach i „umykają uwadze”, przez co nie dają się poznać rytmicznie interesujące „smaczki”.
Nie będę pisał ile poświęciłem na kompletowaniu utworów – wspomnę tylko, że często zdarzało mi się miksować i łączyć ścieżki z kilku różnych dni i że wybierałem najbardziej zbliżone klimatycznie utwory, czyli nawiązujące do medialnej choroby obecnie panującej na świecie (unikając przy tym tematu polityki)