Tak jak pisałem, w poście „uszy słabe, ale uparte” – Nie mam wykształcenia muzycznego. Nie pochodzę nawet z muzykalnej rodziny, przez co nie mam „bystrego” słuchu…
… ale od ponad dwóch lat ćwiczę je w słuchaniu muzyki tak dziwnej, że mało osób na świecie umie ją słuchać. Jak mało? Nie wiem – ostatnio byłem na przyjęciu u części rodziny w której teoretycznie umieją grać na fortepianie, ale praktycznie tego nie robią… przez kilka godzin spotkania pianino stało nieme i smutne. A ja się zastanawiałem – jak to jest, że życie moje płynie z dala od ludzi z branży muzycznej.
Władysław Komendarek, który słusznie otrzymał prestiżową nagrodę „Złotego ucha” powiedział raz w wywiadzie: znajomy musi przesłuchać kilka razy utwór zanim stwierdzi czy mu się podoba, a ja nie mam tego problemu. Ten kto zna mnie lub mojego bloga wie, że mam ten problem. Muszę słuchać niektórych utworów kilka tygodni zanim je zrozumiem – być może wysoko stawiam poprzeczkę, ale lubię to robić.
Od dwóch lat badam nie tylko muzykę nietypową, ale również samo słuchanie. Mało osób jest wykształconych i wyćwiczonych muzycznie jak Władysław Komendarek, więc może się przyda zgromadzona przeze mnie lista:
- Pasma (rozdzielczość częstotliwości),
- jakość (rozdzielczość w czasie),
- skupienie (które elementy muzyczne są słyszane, czy także tło),
- uważność analityczna (czy utwór jest „badany” np. na tle innych podobnych utworów),
- odczuwanie intencji (przypuszczam, że ma to związek z umiejętnością porządkowania dźwięków w głowie – bez tego nie czuje się że utwór jest muzyką),
- intensywność/zaangażowanie (patrz Podróże muzyczne, tam wymieniłem dziewięć typów intensywności nie ograniczając listy),
- pamięć (czy w trakcie słuchania dźwięki gromadzą się w głowie),
- być może wiele innych …
Zaznaczam, że tego bloga piszę dla własnej przyjemności i nie sprawdzałem czy ktoś nie zrobił podobnej listy. Jeżeli ktoś wie o takowej, może dać znać w komentarzu.