Pierwsze zderzenie z cudem muzyki kosmity (przerywnik).

Fajną rzeczą w blogu jest to że nie musi mieć ciągłości tematycznej. W tym poście pójdę zaś na skróty i wkleję coś co napisałem kilka lat temu, stąd taka nie-blogowa forma tekstu. Treść jest dla mnie bardzo istotna i opisuje zdarzenie w którym znacznie poszerzyły się moje muzyczne horyzonty:

W listopadzie 2013 roku byłem (po raz drugi) na zlocie użytkowników starych komputerów. Byłem upojony alkoholem, przemieszczałem się chaotycznie między znajomymi i archaicznymi komputerami wśród których, w dawnych latach, sam się wychowywałem.  Nie wiedząc co mnie omija – zdążyłem wysłuchać jedynie końcówkę (jakieś 20 minut) koncertu Władysława Gudonisa Komendarka. W stanie upojenia otoczeniem, wiedząc jedynie że ktoś daje koncert (nie słuchałem poprzedzającego wywiadu, nie oglądałem puszczonego przed koncertem filmu dokumentalnego o nim – w końcu poszedłem tam dla ukochanych komputerów) zostałem bardzo mocno „wstrząśnięty” przez muzykę Władysława! Poczułem mistyczne uczucie, jakby przelatywały przeze mnie stresujące i męczące wspomnienia z życia w sposób przyjemny i oczyszczający! Pierwszy raz w życiu poczułem coś podobnego – niezwykłe Katarsis. 

    Zrozumiałem wtedy, iż muzyka nie musi mieć struktury i „wypływać z umysłu”, ale może „wypływać z czystych emocji” (być pozornym chaosem i z niego się „krystalizować”). Było to moje największe wewnętrzne odkrycie muzyczne od czasu, kiedy w wieku 14-tu lat odkryłem iż moje ucho potrafi (przy utworze Nokturn opus 9 nr 1 Chopina) słuchać kilka melodii równolegle.

    Tuż po tym koncercie nie wiedziałem o Władysławie niemal nic – wiedziałem jedynie iż uwielbia improwizować i że jego kombinacje dźwięków (tak jak i same dźwięki) celnie trafiają w moją duszę i „ryją moją banię”. Przez kolejne dni słuchania odkrywałem, że nie tylko improwizuje, ale także tworzy bogatą muzykę – jednak to był zbyt krótki to był czas, żebym ocenił na ile ta muzyka jest wartościowa. Kilka tygodni później doznałem szoku: on nie tylko improwizuje, on nie tylko nagrywa muzykę, ale potrafi swoje koszmarnie bogate muzycznie nagrania odtworzyć! Niemal po każdym filmiku na youtubie, koncercie, czy też płycie doznawałem coraz większej potrzeby zbadania istoty i źródła tego fenomenu muzycznego, a także zdefiniowania – czym się jego dorobek charakteryzuje. 

    Mimo swej niewiedzy z listopada 2013 roku, czułem podskórnie że zaczyna się dla mnie muzyczna przygoda. Nie przypuszczałem natomiast, że będzie to tak wielka (kilkuletnia) wyprawa przez tak niezwykłe „tereny”, której nadal nie widzę końca. Często w życiu zdarzało mi się trafiać na udane (bądź nawet genialne) utwory (a czasami nawet albumy) różnych twórców, ale przy eksploracji dalszej twórczości zdarzało się często, że nie miałem już co dalej „odkrywać”. Takie „badanie” granic danego artysty czasami trwały czasami nawet mniej niż kilka godzin. W tym przypadku było inaczej…

… a podróż z muzyką Władysława Komendarka zwolniła dopiero po 8-ciu latach przez gęste wycieczki w utwory eksperymentalne.

P.S. Napisałem że <<muzyka może (…) być pozornym chaosem i z niego się „krystalizować”>>. Z perspektywy czasu widzę że to było silne wrażenie psychiczne danej chwili. W rzeczywistości Władysław Komendarek jest profesjonalnym, wykształconym przez kilka dekad muzykiem, który potrafi czynić takie „cuda”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Przewiń na górę

Ta strona używa plików cookies / This website use cookie files.
Polityka prywatności   
ZGODA / AGREE